niedziela, 26 stycznia 2014

Kręgi

Tym razem, jak dotąd niepublikowany, tekst nt. Kręgów (2013) Srdjana Golubovicia, serbskiego kandydata do Oskara 2013, pod koniec roku wyświetlanego w polskich kinach.



Konsekwencje Kręgów
Dotkliwe konsekwencje wojny w Bośni i Hercegowinie, boleśnie odczuwane przez społeczeństwo tego kraju do dziś, są regularnym przedmiotem filmowej refleksji twórców z Sarajewa. Tym bardziej zadziwia fakt, że po dwudziestu niemal latach od pokoju w Dayton, najbardziej wartościowe obrazy o Bośni wciąż powstają głównie poza nią (z ostatnich lat warto wspomnieć chociażby Armina (2007) Ognjena Sviličicia, czy Tournee (2008) Gorana Markovicia). Prawdziwym wyzwaniem dla sarajewskich filmowców są jednak Kręgi (2013) serbskiego reżysera, Srdjana Golubovicia.

Wojna w mniej niż dwudziestu sześciu obrazach
Golubović, dotychczas znany przede wszystkim jako bezlitosny krytyk serbskiej  transformacji, której jedynymi beneficjentami stały się nowe elity finansowe z kryminalną, wojenną przeszłością (Sto na sto (2001) i Pułapka (2007)), tym razem konfrontuje się z bośniackimi demonami wojennymi z południowo-hercegowińskiego Trebinja. Punktem wyjścia jest zbrodnia. Dwudziestoparoletni Marko, serbski snajper przebywający na przepustce w rodzinnym mieście, staje w obronie znajomego Muzułmanina terroryzowanego przez grupkę lokalnych żołnierzy (także Serbów) i w konsekwencji zostaje śmiertelnie pobity. Golubović snuje opowieść o ofiarach dawnej tragedii, których biografie, mimo upływu kilkunastu lat, wciąż są naznaczone jej piętnem. Główni bohaterowie tej historii to Ranko – ojciec zamordowanego Marka, Nebojša – jego dawny przyjaciel oraz Haris – uratowany przez Marka Muzułmanin.
Już w ciągu pierwszych dziesięciu minut filmu przywołujących rok 1993 w Trebinju, Golubović mówi o specyfice wojny w Bośni dużo więcej, niż chętnie nagradzana na europejskich festiwalach Jasmila Žbanić. Przede wszystkim, pokazując wojenne okrucieństwo w ramach jednej grupy etnicznej, udaje mu się przekroczyć wciąż aktualne antagonizmy i uniknąć przemawiania którymkolwiek z języków narodowych. Ten śmiały zabieg czyni z Kręgów opowieść o wojnie jako tragedii, która dotknęła całe bośniackie społeczeństwo.
Reżyserowi świetnie udaje się uchwycić kluczową dla tego konfliktu ambiwalencję między siłą lokalnych więzi społecznych a destrukcyjną mocą agresywnego etnonacjonalizmu forsowanego przez przywódców nowopowstałych państw narodowych. Marko – jako snajper – musi przecież na froncie strzelać do pobratymców Harisa – a jednak decyduje się stanąć w obronie sąsiada. Z drugiej strony Todor, przywódca grupy oprawców, pod byle pretekstem utożsamia tego samego sąsiada z wrogiem narodowym, którego natychmiast należy zniszczyć. Kręgi doskonale oddają atmosferę wojennej niepewności w małym miasteczku – lokalna wspólnota w każdej chwili może zostać gwałtownie rozbita przez przemoc wywołaną bezkompromisowym wtargnięciem w codzienność nacjonalistycznej polityki. Golubović eksponuje też społeczną zmowę milczenia towarzyszącą wojennym dramatom. Są to jednak wątki w pewnym sensie poboczne, Kręgi to przede wszystkim film o oczyszczeniu, złożeniu broni i wreszcie – pojednaniu.

Przerwane kręgi
            Początkowo Golubović daje do zrozumienia, że jedynym sposobem na ułożenie sobie życia po wojnie w Bośni, jest emigracja. Nebojša jest wybitnym chirurgiem w belgradzkim szpitalu, ma ładne, dobrze wyposażone mieszkanie oraz drogi samochód. Z kolei Haris wiedzie spokojne rodzinne życie robotnika w Niemczech. Pozorna stabilizacja obu bohaterów nie idzie jednak w parze z wewnętrznym spokojem – ich kruche poczucie bezpieczeństwa całkowicie rujnuje nieunikniona konfrontacja z przeszłością.
Wraz z pojawieniem się Todora w szpitalu, w Nebojšy odradza się uśpione poczucie niesprawiedliwości i krzywdy. Tym razem to on, mogąc decydować o życiu lub śmierci niechcianego pacjenta, mimo wszystko ratuje mu życie. W ten sposób przerywa krąg zemsty. Haris natomiast spłaca dług wdzięczności wobec Marka, udzielając pomocy Nadzie, jego dawnej narzeczonej prześladowanej przez męża-gangstera. Dopiero narażenie własnego życia w imię ratowania innego człowieka, może przerwać krąg poczucia winy.

Nada
            Największy przełom dokonuje się jednak w Trebinju, w którym Golubović przerywa krąg najważniejszy – krąg wzajemnej nienawiści. To tutaj stary Ranko, który po stracie syna poświęcił życie ascetycznej pracy (samodzielnie wznosi kamienną cerkiewkę na okolicznym wzgórzu), zmuszony jest do konfrontacji z synem jednego z zabójców. Młody Bogdan symbolicznie zanieczyszcza sakralną przestrzeń Ranka, nieoczekiwanie pojawiając się na jego uświęconym wzgórzu. Z czasem starzec pozwala chłopakowi pomagać przy budowie, widząc jego upór, konsekwencję i zapał do pracy. Kluczowy dla dramatu moment, w którym stary Ranko zaczyna rozumieć, że Bogdan jest ofiarą ostatniej wojny w równym stopniu, co on sam, reżyser eksponuje w nienachalny sposób, unikając zarówno naiwnego optymizmu, jak i tandetnego dydaktyzmu. Żmudna, milcząca droga do wzajemnego pojednania odbywa się w pocie czoła – wśród ton przenoszonego gołymi rękami białego kamienia i na zakurzonych, wyboistych drogach spalonej słońcem Hercegowiny. Symboliczny powrót Nady do kraju zwiastuje ostrożną nadzieję na trwałość tego pojednania. Nieprzypadkowo reżyser nadaje bohaterce imię Nadzieja.


Krok po kroku
            Podstawową zasługą filmu Golubovicia nie jest wyrażenie banalnej nadziei, że w Bośni i Hercegowinie skończą się wreszcie polityczne manipulacje ofiarami wojennymi, że ludzie będą umieli pozostawić ofiary na cmentarzach, że, zamiast obok siebie, zaczną na nowo żyć ze sobą. Chodzi raczej o to, że Kręgi są chyba pierwszym filmem w regionie, który przekonująco ukazuje drogę do tego celu - krok po kroku. Najnowszy film serbskiego reżysera wskazuje kierunek, w którym niezwłocznie powinni wyruszyć filmowcy z Sarajewa, jeśli tylko zależy im na oczyszczeniu bośniackiego społeczeństwa z upiorów przeszłości.