Białoruś z pewnością
potrzebuje filmów niezależnych, krytycznych a nade wszystko
zaangażowanych. Filmów, które odważyłyby się stawiać niewygodne pytania i
kwestionować duszny, ciasny i klaustrofobiczny porządek. Ład otaczający
Białorusinów przypomina bowiem dom ze szkła – ścian nie widać, ale gdy postawią krok za daleko, uderzają głową w niewidzialny mur.
Jako
że Polacy od kilku lat podają sąsiadom pomocną dłoń, nauczając ich
polskiego modelu wolności i solidarności, zechcieli również podjąć trud
przetarcia filmowych szlaków. Żywie Biełaruś jest jednak doskonałym przykładem na to, jak buntu nauczać nie należy.
Krzysztof
Łukaszewicz zdecydował się pokazać antyhumanistyczny system polityczny
podmurowany solidnym, rozbudowanym modelem represji oraz pokryty
szczelnym dachem agresywnej kontroli. W jego tryby może trafić każdy,
nawet najbardziej beztrosko-niewinny człowiek. Główny bohater filmu,
Miron Zacharka, lider rockowego zespołu Forza zostaje siłą wcielony do
wojska za drugoplanowy udział w spontanicznym artystycznym akcie
nieposłuszeństwa politycznego. Taka historia to całkiem dobry punkt
wyjścia do złożonej filmowej wewnętrznej analizy państwowego aparatu
przymusu. Problem w tym, że obraz Łukaszewicza, przypominający mozaikę
nagłówków gazet i przebitek z koncertów „Solidarni z Białorusią”,
powiela doskonale wszystkim znany, pieczołowicie wypracowany przez media
obraz kraju totalitarnego.
Dla radykała kraina – turma
Dla buntownika ten kraj to więzienie
Kolejna
tego rodzaju klisza przekuta w filmie w toporną metaforę Białorusi jako
surowego więzienia oraz obskurnej jednostki wojskowej przesłania istotę
problemu. Reżyser zdaje się nie słyszeć głosu własnego bohatera, bowiem
jedna wizyta na Białorusi wystarcza, aby przekonać się, że w domu
Łukaszenki panuje wyśpiewany przez Mirona „porządek i spokój”. Białoruś
nie straszy obdrapanymi murami i zrujnowanymi przestrzeniami.
Praktykowana przez prezydenta strategia schludności, materializująca się
w kolorowym tynku na blokach, nowych trolejbusach i równo
przystrzyżonych trawnikach zakrywa problemy społeczne, ekonomiczne,
tożsamościowe oraz kwestię krótkiej smyczy swobody.Taką fasadę trudniej
jest dekonstruować niż nagi, betonowy szkielet systemu. Gdyby
Łukaszewicz postarał się wniknąć głębiej w specyfikę białoruskiej
opresji, film byłby bliższy realnym problemom i zdawałby sprawę z czegoś
więcej niż z odmienianej przez wszystkie przypadki Białorusi
wyobrażonej.
W
tej opowieści o wyobrażonej Białorusi przemiana Mirona Zacharki z
ostrożnego, zachowawczego muzyka w zaangażowanego opozycjonistę zanadto
trąci nieprzemyślanym dydaktyzmem. Łukaszewicz chce uczynić odmienionego
Zacharkę wzorem nonkonformisty, który całkowicie poświęca się w imię
słusznej sprawy, bohaterem, który z góry skazany na porażkę w walce z
nierównym przeciwnikiem, pozostaje jednak moralnym zwycięzcą. Reżyser
zdaje się mówić: im więcej takich ofiar, tym bliżej do sukcesu. Nie
dostrzega jednak, że chociaż jego propozycja buntu jako romantycznego,
antysystemowego zrywu osamotnionej jednostki bez wątpienia wygląda na
ekranie szlachetnie, to niestety nie może doprowadzić donikąd.
Ale dla bolszasci krainy niama
Lecz dla większości ten kraj nie istnieje
Film
Łukaszewicza częściowo broni się jednak dzięki przypadkowo poruszonym,
wybrzmiewającym gdzieś na marginesie opowieści problemom, które mogą
uświadomić widza, na czym polega złożona i trudna sytuacja Białorusinów.
Po pierwsze, Żywie Biełaruś obnaża
słabość białoruskiej opozycji politycznej, u Łukaszewicza całkowicie
niewidocznej. Z filmu nie tylko nie dowiemy się, czy na Białorusi
istnieje jakakolwiek poważna alternatywa dla dominującego systemu, ale
wyjdziemy z przekonaniem, że przypadek Zacharki jest jedynym w skali
kraju głosem sprzeciwu, w dodatku nieco przypadkowym. Jeżeli jednak
założymy, że taka alternatywa istnieje (w końcu opowieść o Zacharce była
wzorowana na głośnej kilka lat temu historii młodego opozycjonisty
Franciszka Wiaczorki), z Żywie Biełaruś wyciągniemy wniosek, że opozycja nie podejmuje żadnych aktywnych i spójnych działań.
W dodatku u Łukaszewicza społeczeństwo nie jest zainteresowane opozycją.
Młodych Białorusinów zajmuje głównie codzienność – przemieszczają się
między poprawnymi politycznie koncertami, domowymi imprezami a zajęciami
na państwowych uniwersytetach. Na działania Zacharki zwracają uwagę
dopiero, kiedy jego blog osamotnionego wojownika błyska w internecie.
Również wtedy traktują sprawę bardziej jak chwilową sensację – nawet w
środowisku najbliższych znajomych nie widzimy wsparcia dla zaangażowania
Wiery, dziewczyny Mirona, w całą operację sprzeciwu. Podczas gdy
Zacharka pisze listy z więzienia, jego koledzy tkwią w apolitycznej
codzienności do tego stopnia, że mają wątpliwości, czy zagrać dla niego
koncert wsparcia.
Żywie Biełaruś
dotyka również problemu faktycznej treści białoruskiej tożsamości. Dla
reżysera bycie Białorusinem polega wyłącznie na posługiwaniu się
językiem białoruskim i choć nie ma wątpliwości, że język pełni istotną
rolę tożsamościową, to nie jest jedynym czynnikiem. Pojawia się
niepokojące pytanie: czy to tylko Łukaszewicz nie próbuje zrozumieć, jak
Białorusini konstruują swoją pamięć,
jak odnoszą się do duchowości, czy obecnego terytorium, czy to może
sama białoruska opozycja nie potrafi – jak dotąd – tych problemów
rozwiązać?
Wiarni życcio swajoj krainie
Przywróć życie swojemu krajowi
Nawet
jeżeli Krzysztof Łukaszewicz zrobił pierwszy krok ku krytyce domu
Łukaszenki, to zrobił go nie w tę stronę, co trzeba. Białorusini
niewątpliwie potrzebują silnej alternatywy politycznej, ale z pewnością
nie potrzebują proponowanej przez reżysera opozycji wyobrażonej.
Przypadkiem stawiane w filmie pytania o słabość tej opozycji, bierność
społeczeństwa, wreszcie – o kształt idei odrodzeniowej, stanowią dobry
punkt wyjścia do poważnej debaty, choć zasługa reżysera w tym niewielka.
Żywie Biełaruś! (Viva Belarus!)
reżyseria: Krzysztof Łukaszewicz
scenariusz: Krzysztof Łukaszewicz, Franak Wiaczorka
zdjęcia: Witold Stok
obsada: Karolina Gruszka, Alaksandr Malchanau, Dzianis Tarasenka, Raman Padalaka, Pavel Kryksunou, Anatoliy Kot i inni
kraj: Polska
rok: 2013
czas trwania: 101 min
premiera: 19.04.2013 r.
Kino Świat International
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz